Jesz, by żyć? Czy żyjesz, by jeść? Chociaż coraz głośniej mówi się o wpływie żywności na rozwój chorób, to niewiele osób zdaje sobie sprawę, jak bardzo kluczowa jest odpowiednia dieta, aby zachować długowieczność i cieszyć się zdrowiem, w tym nawet ustrzec się przed nowotworami.
Problem współczesnych chorób znakomicie przedstawia chiński Atlas nowotworów, który zawiera informacje dotyczące umieralności na ponad sześćdziesiąt różnych schorzeń. Dane te dają możliwość przeanalizowania licznych przyczyn śmierci człowieka oraz analizy korelacji poszczególnych chorób z czynnikami środowiskowymi. Np. czy rak jelita grubego występował w tych samych rejonach kraju co cukrzyca? Jeśli tak, to czy można założyć, że nowotwór jelita grubego i cukrzyca mają wspólne przyczyny?
Po porównaniu wszystkich chorób z Atlasu Nowotworów wyłoniły się dwie główne grupy chorób: choroby, które zazwyczaj występowały na obszarach lepiej rozwiniętych pod względem ekonomicznym (choroby cywilizacyjne) i choroby, które zwykle występowały w rejonach wiejskich (tzw. choroby biedy).
Choroby cywilizacyjne |
Rak (odbytu, płuc, piersi, mózgu u dzieci, żołądka, wątroby, białaczka), cukrzyca, choroba niedokrwienna serca |
Choroby biedy |
Zapalenie płuc, zaburzenia trawienia, wrzody trawienne, gruźlica, choroby pasożytnicze, gorączka reumatyczna, choroby przemiany materii, powikłania po porodowe, itp. |
Informacje na podstawie książki Nowoczesne Zasady Odżywiania – T. Collin Campbell
I tak, coraz więcej osób umiera z powodu chorób cywilizacyjnych wynikających z dobrobytu niż z chorób związanych z ubóstwem.
Organizm pozbawiany toksyn, czyli odciążony, jest w stanie znacznie lepiej bronić się przed chorobami. Nie pozwala komórkom rakowym mnożyć się, a nawet hamuje ich powstanie. Co więcej, narządy oczyszczone z toksyn zaopatrują się lepiej w składniki odżywcze, które również mają ogromne znaczenie w profilaktyce nowotworowej i przeciwdziałają chorobom XXI w.
Nie dziwi Was to, że chociaż postęp medycyny jest tak ogromny, liczba osób chorych wciąż rośnie? Nie zastanawialiście się nigdy nad tym, że ciągle wymyślane są coraz „skuteczniejsze” leki na przewlekłe choroby, a liczba umierających ludzi wciąż się zwiększa?
Medycyna ruszyła do przodu, temu bez wątpienia nie możemy zaprzeczyć, ale nawet ona staje się bezradna wobec bezmyślności i ignorancji ludzi. Nie możemy wychodzić z założenia, że kiedy dopadnie nas choroba, tylko „pigułka” będzie w stanie nam pomóc. Bierność w przypadku chorób jest wyrokiem, potrzebna jest więc profilaktyka.
Niestety, w większości przypadków na raka chorujemy na własne „życzenie”, ponieważ z rakiem korelujemy bardzo mało czynników. Za najpowszechniejsze uważa się spożywanie wyrobów alkoholowych, palenie papierosów, czy pracę w niehigienicznych warunkach – praca w kopalniach, z azbestem, a reszta? Zrzucamy winę na geny i pecha, nie zwracając uwagi na codziennych trucicieli i przyczynę naszych chorób – jedzenie.
Dieta wysokorozwiniętych państw zachodnich opiera się głównie na tłuszczach i białku zwierzęcym. Dlaczego? Ponieważ wmawiamy sobie, że nie mamy czasu gotować i wybieramy jedzenie łatwe do zrobienie – czyli gotowe produkty, które najczęściej są potrawami mięsnymi albo takie udają przez dodawanie aromatów do MOMu (przyp. red. mięso oddzielone mechanicznie), nie czytamy etykiet, które są głównym źródłem informacji o tym, co właściwie kupujemy w sklepie. Dodatkowo jednym, z trendów, zauważalnych gołym okiem jest dieta wysokobiałkowa, która dzięki działaniom marketingowców stała się ulubioną dietą osób odchudzających się, jak i chcących prowadzić zdrowy styl życia.
Dieta ta, oczernia produkty węglowodanowe – nie tłumacząc ich złożoności, przypisując im przyrost wagi i tkanki tłuszczowej – a na piedestał stawia białko pochodzenia zwierzęcego i tłuszcz. Co gorsza, niesłusznie. Dlaczego więc lepiej wybrać dietę roślinną i porzucić tę wysokobiałkową?
Badania analizujące jedną z najsłynniejszych diet wysokobiałkowych – dietę Atkinsa – udowodniły, że u osób ją stosujących, wystąpiły zaparcia (68%), nieprzyjemny oddech (60%), ból głowy (51%), utrata włosów (10%), zwiększona krwawienie miesiączkowe (1%). I to w trakcie dwudziestu czterech tygodni stosowania diety. Jakie są jej konsekwencje więc, kiedy stosuje się ją dłużej?
Białko zwierzęce jest nam w zupełności niepotrzebne, możemy skutecznie zastąpić je białkiem roślinnym znajdującym się chociażby w tofu, soczewicy, ciecierzycy. Co więcej białko zwierzęce powoduje zwiększanie produkcji IGF-1 w organizmie, co z kolei zaburza rozwój komórek i ich zastępowanie, a to stymuluje rozwój raka. Ogranicza także wytwarzanie witaminy D, która zapewnia wiele korzyści organizmowi. Długotrwałe utrzymywanie jej na niskim poziomie tworzy dogodne środowisko dla rozwoju różnych rodzajów raka, chorób autoimmunologicznych, osteoporozy i wiele innych
Azotany to środki używane w przemyśle spożywczym, najczęściej w przetwórstwie mięsa – które króluje na polskich stołach – to środki konserwujące i zapobiegające rozwojowi bakterii. I chociaż azotany same z siebie nie wykazują aktywności negatywnej, to dodane to pożywienia przekształcają się w niebezpieczne azotyny. Szczególnie szkodliwe są ich związki pochodne – mianowicie nitrozaminy. Powstają one w dużych ilościach przy ogrzewaniu pożywienia konserwowanego związkami azotu i mają bardzo silne działanie rakotwórcze.
I tak, spożywając codziennie mięso dostarczamy sobie nie tylko tłuszczu, który odkłada się w tętnicach, ale także związków rakotwórczych.
Warto w tym momencie przybliżyć badania dr. Ornisha, kardiologa i profesora medycyny, którego wieloletnie badania nad dietą opierającą się na roślinnych produktach, zaowocowały tym, że traktowana jest nie tylko jako dieta odchudzająca, ale także jako metoda leczenia, która jest refundowana dla pacjentów z chorobami serca w Stanach Zjednoczonych. Na czym polega jej fenomen? Na produktach pochodzenia naturalnego. Jadłospis obfituje w nieograniczoną ilość warzyw i owoców, a także węglowodanów pod postacią roślin strączkowych. Dozwolona jest także duża ilość zbóż, ale jak najmniej przetworzone, tj. wieloziarniste pieczywo, ryże, kasze i inne ziarna.
Aby udowodnić skuteczność diety roślinnej na wielu płaszczyznach, dr Ornish, poddał swojej niekonwencjonalnej terapii także grupę mężczyzn w początkowej fazie rozwoju raka prostaty. Podzielił ich na dwie grupy, w których jedna, została poddana jego restrykcyjnej diecie opierającej się na roślinach i aktywności fizycznej, druga zaś, nie zmieniła swojego stylu życia w ogóle. Po roku ostatnia grupa prawie w całości musiała poddać się zabiegowi usunięcia gruczołu prostaty oraz chemioterapii. Podczas gdy, w „grupie roślinnej” zaobserwowano znaczną regresję choroby, a leczenie nie było zbyt inwazyjne.
Jak się okazuje pożywienie tworzy sieć skoordynowanych reakcji, które mogą się okazać pozytywne lub tragiczne w skutkach. Ważne jest, jak oddziałuje ono profilaktycznie w przypadku chorób dobrobytu i rozwoju raka.
Pomimo tych doniesień w Polsce nadal pożywienie nie jest traktowane jako lekarstwo lub trucizna. Nawet organizacje zajmujące się nowotworami, zarówno państwowe, jak i międzynarodowe nie mówią o oddziaływaniu żywności na choroby. Lekarze nie chcą o tym mówić lub nie do końca w to wierzą. Jedzenie będące kluczem do zdrowia to wyzwanie dla medycyny konwencjonalnej, która opiera się na lekach i chirurgii. A przecież istnieje wystarczająco dużo powodów, by zwrócić uwagę i zacząć zalecać pacjentom zmianę stylu odżywiania jako jedną z metod profilaktyki i walki z rakiem. Setki badań potwierdzają przecież, że dieta bazująca na produktach nieprzetworzonych, roślinnych – bogatych w antyoksydanty, flawonoidy, węglowodany złożone, błonnik i składniki odżywcze skutecznie zapobiega nowotworom piersi, prostaty, okrężnicy, a także przyczynia się do zachowania zdrowia ogólnego i odpowiedniej masy ciała.