Ania, jak sama stwierdziła, jakiś czas temu zaczęła się “kiepsko czuć sama ze sobą”:
– Ubrania, które miałam kiedyś i które bardzo lubiłam, były ciasne. I najbardziej przeszkadzało mi to, że ja na przemian chudłam, tyłam, chudłam, tyłam… Były momenty, gdy wyglądałam fajnie i mi się to podobało – czułam się atrakcyjna i mogłam się nosić w jakichś fajniejszych ubraniach. Ale były momenty, gdy znowu miałam takie wzrosty wagi i spadki atrakcyjności. Tym, co mi najbardziej przeszkadzało, to brak stabilizacji. A wszędzie, jak wiadomo, stabilizacja jest potrzebna. (…)
Mierzenie sukni ślubnej – ja się strasznie tego bałam, bo mówię: no tak, na taki rozmiar pokaźnej dziewczyny, to będę jednak kiepsko wyglądać w tej sukni ślubnej. Patrzyłam w internecie na rozmiary sukni 42-44, jak to wygląda na zdjęciach. (…)
W listopadzie w ogóle nie mogłam wejść w tę sukienkę, była za mała o kilka rozmiarów. I jestem z siebie dumna! To jest nagroda za to, że włożyło się w to ogromnie dużo wyrzeczeń i wysiłku. Jeśli ja sama czuję się atrakcyjniejsza, to potrafię to pokazywać w każdy inny sposób. To pomaga nie tylko w relacjach towarzyskich, ale także w pracy. Jeśli można się wbić w super ciasne spodnie i wyglądać w nich dobrze, to od razu w pracy zyskujemy pewność siebie i przekłada się to na nasze samopoczucie. Po prostu wiem, że wyglądam dobrze! (…)