W ostatnich latach Polacy coraz częściej sięgają po ryby i owoce morza, które cechują się wysoką wartością odżywczą (zawierają m.in
nienasycone kwasy tłuszczowe, selen, cynk, potas, witaminę B12, witaminy E oraz
PP). I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że około połowa wszystkich spożywanych ryb i owoców morza pochodzi nie z tradycyjnego rybołówstwa, ale z azjatyckich hodowli w naturalnych lub sztucznych zbiornikach.
Azjaci są największymi producentami tego typu produktów (89% przemysłu), ponieważ jednak ich hodowle nie podlegają odpowiedniej kontroli, nie zawsze prowadzone są w należyty sposób. Przykładów nieuczciwości producentów jest wiele, np.:
- pochodząca z Chin tilapia jest karmiona… obornikiem, przez co jest bardziej podatna na wszelkie choroby, włącznie z salmonellą,
- wietnamskie krewetki przechowywane są w zamrożonej wodzie z kranu, gdzie aż roi się od bakterii chorobotwórczych,
- panga pochodzi z Wietnamu, ze sztucznej hodowli w delcie Mekongu, uważanej za najbardziej zanieczyszczony akwen na świecie,
- producenci krewetek w Azji często do ich hodowli stosują antybiotyki, które w naszym kraju są zakazane. W badaniu oceniającym zawartość antybiotyków w hodowlanych krewetkach pochodzących z importu wykazano niebezpieczne stężenie antybiotyków w co dziesiątej próbce!
[error]Jak wynika z danych amerykańskiego Centrum Kontroli i Prewencji Chorób, główną przyczyną zakażeń pokarmowych (25%) w latach 2005–2012 były właśnie importowane owoce morza. Te niepokojące statystyki znajdują potwierdzenie także w innych badaniach.[/error] Na przykład w 2008 r. przebadano 34 próbki krewetek pod kątem pozostałości nitrofuranów – substancji chemicznej niedopuszczonej do stosowania w hodowli owoców morza z powodu potencjalnego działania rakotwórczego. W sześciu próbkach wykazano wynik pozytywny.
Co więcej,
w 2009 roku znaleziono nielegalnie zastosowane antybiotyki w trzech rodzajach ryb przywiezionych z Chin. Wydano wówczas tymczasowy zakaz ich sprowadzania, jednak zakaz ten został zniesiony i nie wydaje się, żeby tego typu doniesienia miały trwały wpływ na „niesmaczny” biznes. Z licznych doniesień medialnych wynika, że żywność z Państwa Środka może być zagrożeniem dla zdrowia (m.in. w 2008 r. w chińskim mleku w proszku wykryto melaminę, która spowodowała masowe zatrucia niemowlaków). Niestety, ze względu na niskie ceny często wypiera z rynku żywność wytwarzaną w naszym kraju.
Pozostaje więc pytanie: dlaczego te produkty nie są standardowo kontrolowane i dlaczego są one dostępne w Polsce?