RMF FM: Przez ostatnie lata bardzo zmieniłaś się wizualnie. Wyglądasz 10 lat młodziej. Jak to zrobiłaś? To chyba nie tylko zasługa fryzury?
Maja Sablewska: Nie tylko. Ja jestem naturalną blondynką. Jednak pracując z Dodą, byłam cały czas brunetką. Nieraz chciałam wracać do swojego koloru włosów, ale mi to odradzano. Aż wreszcie dwa lata temu nadeszły w moim życiu zmiany – rozstałam się z Dodą i z moim ówczesnym partnerem. W tym momencie postanowiłam, że muszę coś ze sobą zrobić, żeby nie zwariować. Byłam związana z tym mężczyzną 6 lat i prawie otarłam się o depresję. Wtedy znajoma poleciła mi klinikę, która posługując się badaniami genotypu, czyli coś więcej jeszcze niż DNA ustala produkty, które absolutnie muszę omijać przy spożywaniu posiłków i takie, których omijać nie wolno. Po badaniach okazało się, że pożywienie, które spożywam powoduje migreny, złe samopoczucie, kilogramy itd. Ktoś może w to nie uwierzyć, ale zmiana żywienia spowodowała zmianę rysów mojej twarzy. Oprócz tego, ze ustały moje bóle głowy i przestałam chorować. Poza tym uprawiam jogę, trochę medytuję. Jestem zwolennikiem pozytywnej energii. Dla mnie zawsze szklanka jest do połowy pełna. Jak nie mogę wejść przez drzwi, to wchodzę oknem, a jak nie oknem, to przez komin. Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Nie piję alkoholu, nie palę papierosów, nie biorę narkotyków. Jedyną moją używką jest kawa, którą – jak się ostatnio dowiedziałam – też muszę wyeliminować.
Więcej o metamorfozie Maji Sablewskiej przeczytasz tutaj:
Zobacz więcej relacji znanych i lubianych, którzy korzystają z terapii w CM VIMED.